Teściowa wyrzuciła mnie i syna na bruk, bo mieszkanie miało klauzulę w umowie. Nigdy nie wybaczę jej tego, co zrobiła po śmierci mojego męża
Kiedy Zbyszek umarł, cały świat mi się zawalił. Byliśmy młodym małżeństwem, mieliśmy siedmioletniego syna i wspólne plany na przyszłość. Odejście męża było jak cios prosto w serce. Przez tygodnie żyłam jak w letargu, próbując przetrwać codzienne życie bez niego. Wszystko kręciło się wokół pogrzebu, formalności, papierów – nie miałam siły myśleć o niczym innym.
Mieszkaliśmy w niewielkim mieszkaniu, które Zbyszek otrzymał od swoich rodziców tuż po naszym ślubie. Jego matka, Teresa, od zawsze była nieco chłodna wobec mnie, ale starałam się to ignorować. Dla niej syn był całym światem, a ja czułam, że nigdy nie zaakceptowała mnie w pełni. Mimo to, po śmierci Zbyszka, sądziłam, że przynajmniej na poziomie ludzkiej przyzwoitości będziemy trzymać się razem. Nie spodziewałam się, że jej prawdziwa natura dopiero wtedy wyjdzie na jaw.
Tajemnicza klauzula w umowie
Kilka tygodni po pogrzebie teściowa niespodziewanie zjawiła się u mnie w domu. Wydawała się nieco zdenerwowana, ale przypisałam to jej żałobie. Byłyśmy obie w trudnej sytuacji, więc zaprosiłam ją do środka, aby porozmawiać.
- Musimy poważnie porozmawiać – zaczęła, jak tylko usiadła na kanapie.
Poczułam dziwny ucisk w żołądku. Nie wiedziałam, co mogło być powodem tej rozmowy, ale coś wewnątrz mnie podpowiadało, że to nie będzie miła pogawędka.
- Wiem, że to trudne czasy, ale… mieszkanie, w którym teraz mieszkasz… no cóż, nie należy do ciebie. – Jej słowa były zimne jak lód.
Byłam w szoku. Jak to nie należy do mnie? Zbyszek powiedział, że to nasze wspólne mieszkanie, prezent od jego rodziców. Przecież przez lata odkładaliśmy pieniądze na jego remont, robiliśmy wszystko, żeby stworzyć tu nasz dom.
- W umowie, którą Zbyszek podpisał, jest klauzula… – kontynuowała Teresa. – Gdyby coś się stało, mieszkanie wraca do mnie. To było zastrzeżenie, o którym prawdopodobnie nie wiedziałaś.
Wyrzuceni na bruk
Mój umysł odmówił współpracy. Słyszałam, co mówi, ale nie mogłam w to uwierzyć. Klauzula? Jaka klauzula? Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?
- To nie może być prawda! – wykrzyknęłam, wstając z miejsca. – Zbyszek nigdy nie wspomniał o czymś takim!
- Może nie chciał cię martwić – odpowiedziała spokojnie teściowa, jakby rozmawiałyśmy o zwykłej formalności. – Ale teraz to ja muszę wrócić do tego mieszkania. Przez ostatnie miesiące wynajmowałam swoje mieszkanie i teraz potrzebuję przestrzeni.
Oparłam się o ścianę, czując, że moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Teresa właśnie oznajmiła mi, że muszę się wyprowadzić. Ja i mój syn. Miejsce, które przez lata nazywałam domem, przestawało nim być w mgnieniu oka.
- A gdzie my mamy pójść? – zapytałam z rozpaczą w głosie. – To nasze jedyne miejsce na ziemi!
- Myślę, że powinnaś wrócić do swoich rodziców. To będzie najlepsze rozwiązanie – odpowiedziała chłodno. – Ja już podjęłam decyzję. Macie dwa tygodnie na opuszczenie mieszkania.
Narastający konflikt
Teściowa wstała, jakby nic się nie stało, a ja poczułam, że gotuję się ze złości. Jak ona mogła tak po prostu odebrać mi dach nad głową? Gdzie było jej serce? Zbyszek nie żył, a ja zostałam z synem, bez środków do życia i jakiegokolwiek wsparcia.
- Nie możesz nas tak po prostu wyrzucić! – krzyknęłam, zbliżając się do niej. – To jest nasze mieszkanie, pracowaliśmy na nie razem z Zbyszkiem! Mój syn ma tu swoje życie, szkołę, przyjaciół!
- To jest moje mieszkanie! – Teresa przerwała mi ostro. – Zbyszek nigdy nie podpisał umowy przeniesienia własności. Miał prawo tu mieszkać, ale tylko do momentu, kiedy żył. Teraz to miejsce wraca do mnie.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Oczy zalewały mi się łzami, a serce biło jak szalone. Kłótnia trwała jeszcze przez kilka minut, podczas których próbowałam przekonać ją, by zmieniła zdanie. Ale Teresa była nieugięta.
Bezduszne działanie
Dwa tygodnie później rzeczywiście musieliśmy się wyprowadzić. Teściowa nie tylko bez mrugnięcia okiem wyrzuciła mnie i mojego syna na bruk, ale też bezlitośnie skorzystała z klauzuli, której istnienia nawet nie znałam. Zabrała mi jedyny dom, jaki mieliśmy, a ja nie wiedziałam, co dalej robić.
Z dnia na dzień straciłam wszystko. Męża, dach nad głową, a nawet jakąkolwiek nadzieję na spokojną przyszłość. Byłam rozgoryczona i zła. Nigdy nie wybaczę jej tego, co zrobiła. Nie wiem, jak mogła patrzeć mi w oczy i jednocześnie rujnować życie swojego wnuka. Gdzie była jej miłość do rodziny? Czy miała w ogóle sumienie?
Zaskakujące zakończenie
Po miesiącu dowiedziałam się, że teściowa sprzedała mieszkanie. Okazało się, że od samego początku miała to w planach. Ostatecznie zainwestowała pieniądze w nowe życie za granicą, a ja zostałam z niczym.
Nigdy nie wybaczę jej tego, co zrobiła. Po śmierci Zbyszka myślałam, że mogę na nią liczyć, ale prawda okazała się brutalna. Teraz muszę sama zbudować naszą przyszłość, bez wsparcia, na które liczyłam.