Nie planowałam wychodzić za mąż, ale rodzina suszyła mi głowę o ślub. Żeby się odczepili, mój facet obmyślił szatański plan
Nie chciała brać ślubu – przynajmniej na razie. Miała wspaniały związek, życie pełne pasji i swobody. Jednak presja rodziny zaczęła ją przytłaczać, a każdy rodzinny obiad kończył się rozmowami o „konieczności” ślubu. Jej chłopak postanowił zadziałać, tworząc zaskakujący plan, który miał ich wszystkich zaskoczyć…
Rodzina jednak nie była na to gotowa. Kiedy plan wszedł w życie, szybko okazało się, że sytuacja wymknie się spod kontroli, a niektóre sekrety lepiej by było, gdyby pozostały w ukryciu. Wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, niż się spodziewali…
Presja rodziny
Ola nie planowała ślubu. Była zadowolona ze swojego związku – szczęśliwa, zakochana i pewna, że przyjdzie czas, kiedy oboje poczują, że chcą tego kroku. Tymczasem rodzina nieustannie dopytywała o datę ślubu. Na każdym zebraniu u cioci, na każdej wizycie u dziadków – pytanie brzmiało jedno: „Kiedy wesele?” Przy każdej takiej rozmowie czuła, jakby się dusiła, jakby ktoś odbierał jej prawo do decydowania o swoim życiu.
Chłopak Oli, Michał, znał jej opory co do ślubu i podzielał zdanie, że niczego nie trzeba przyspieszać. Wiedział jednak, jak bardzo presja ze strony rodziny ją stresuje. Pewnego wieczoru, po kolejnej „rozmowie” z jej rodzicami, kiedy to dziadek prawie wyznaczył im datę ślubu, Michał wybuchnął śmiechem. „Jeśli chcą ślubu, dajmy im go! Ale… na naszych zasadach” – stwierdził z szelmowskim uśmiechem.
Szatański plan Michała
Ola była zdziwiona. Michał nigdy wcześniej nie wykazywał się taką kreatywnością w kwestiach rodzinnych, a tym bardziej nie proponował tak śmiałych pomysłów. Plan, który obmyślił, zakładał „próbny ślub” – fałszywe zaręczyny i przygotowania do ceremonii, które miały być tak absurdalne, że rodzina sama zrozumie, że nie ma sensu ich naciskać.
Ola miała wątpliwości, ale wizja ironicznego rewanżu na zbyt wścibskiej rodzinie ją przekonała. I tak oto z radością „została” narzeczoną Michała, a on chętnie zgodził się włączyć całą rodzinę w planowanie uroczystości.
Przygotowania – jak daleko można się posunąć?
Rodzina Oli była zachwycona. Przyszła panna młoda zgadzała się na wszystko: kaprysy ciotki dotyczące dekoracji, zdanie babci o „tradycyjnym” menu i sugestie mamy o kościele, w którym powinni się pobrać. Rodzina angażowała się z pasją – przyjaciółki Oli były rozchichotane, a jej ciotka zaraz po pierwszych planach dekoracji z dumą oznajmiła, że wreszcie doczekała się tej „poważnej dziewczyny” w rodzinie.
Michał dołożył jednak coś jeszcze. Zapowiedział, że ceremonia będzie mieć… nietypowy dress code. „Wyobraźcie sobie – wszyscy ubrani jak na bal maskowy! W końcu to wyjątkowy dzień, więc wymaga wyjątkowej oprawy” – przekonywał, a jego mina nie zdradzała niczego z szatańskiego planu. Rodzina z zaskoczeniem, ale i rozbawieniem zgodziła się na ten pomysł, sądząc, że nowoczesne młode pokolenie ma swoje oryginalne wizje.
Finałowy akord – jak poszło za daleko?
Gdy przyszła „wielka” chwila, wszyscy goście – zgodnie z wymaganiami „młodej pary” – przyszli ubrani w stroje z epoki baroku, maski zdobiły twarze, a cała sala wyglądała jak scenografia z filmu historycznego. Wszystko szło zgodnie z planem, dopóki Michał, w swoim poczuciu humoru, nie ogłosił, że… ślub odbędzie się według najstarszego obrządku, który odnalazł w starej książce.
Na sali zapanowała konsternacja. Ciocia była bliska omdlenia, babcia płakała z radości i wzruszenia, ale po chwili przeszła w oburzenie, widząc, że cała ceremonia była po prostu parodią. Michał z Oli tak zaangażowali się w swój żart, że przez moment sami zaczęli wątpić, czy to aby na pewno był dobry pomysł.
Prawda wychodzi na jaw
W końcu, śmiejąc się, Michał i Ola opowiedzieli wszystkim o planie, który miał ich przestrzec przed ślubną presją. Początkowe osłupienie szybko zamieniło się we wzburzenie. Babcia, która zawsze miała złote serce, tym razem mówiła, że „nigdy nie spodziewała się czegoś takiego”, a ciotka postanowiła wyjść, urażona. W rodzinie zapanowała mieszanka oburzenia, rozczarowania i… lekkości, bo ślub, o którym od tak dawna mówili, okazał się po prostu dobrze wymyśloną intrygą.
Ola i Michał spojrzeli na siebie porozumiewawczo, widząc, że wreszcie ich bliscy zrozumieli, iż małżeństwo to ich decyzja. Z czasem żart ten stał się jednym z rodzinnych anegdot, które opowiadano na imprezach, choć babcia nigdy już tak poważnie nie brała „nowoczesnych” pomysłów.