Kochanka mojego męża zadzwoniła pewna siebie, że zabierze nie tylko jego, ale i cały nasz majątek. Nie miała pojęcia, co ją czeka…

Kiedy pewnego wieczoru odebrałam telefon, nie spodziewałam się usłyszeć tego, co powiedziała mi kobieta po drugiej stronie słuchawki. Przedstawiła się jako nowa wybranka mojego męża i oświadczyła, że zamierza zabrać go ze sobą. Dodała z zimną pewnością, że zamierza przejąć także wszystko, co należy do mnie – dom, oszczędności, a nawet samochód… 

Nie mogłam uwierzyć w jej arogancję. Chociaż czułam gniew, zachowałam spokój i postanowiłam, że dam jej szansę, aby wyłożyła wszystkie karty na stół. Nie miała pojęcia, że to ja miałam w ręku atut, który zmienił wszystko…

Pewny telefon z zaskakującą wiadomością

Tamtego wieczoru byłam zmęczona po ciężkim dniu w pracy, gdy telefon zadzwonił nagle. Na ekranie pojawił się nieznany numer, ale coś w moim wnętrzu kazało mi odebrać. I wtedy usłyszałam jej głos. Kobieta, pełna pewności siebie, przedstawiła się jako „nowa miłość” mojego męża. Mówiła spokojnie, jakby jej słowa były czymś oczywistym. Oświadczyła, że Marek – mój mąż – od teraz będzie należał do niej, a ja mam „spakować manatki” i się wyprowadzić. Jakby tego było mało, zamierzała przejąć nasze oszczędności, dom i nawet samochód.

Nie mogłam uwierzyć, że ktoś mógł być tak pewny siebie. Zamiast wpaść w panikę, postanowiłam wysłuchać jej do końca. Chciałam, żeby myślała, że ma przewagę. „Tak, tak, opowiadaj dalej”, mówiłam w myślach, uśmiechając się pod nosem. Ale to, co się wydarzyło później, całkowicie ją zaskoczyło…

Gra o wszystko

Miałam wrażenie, że nie mówiła o uczuciach, a o transakcji biznesowej. Marek był jak towar na sprzedaż, a ona – nieudolna handlarzyna, która była przekonana, że wszystko rozegra po swojej myśli. Była pewna, że mam wyjść z tego małżeństwa z pustymi rękami, ale zapomniała o jednym. To nie Marek był właścicielem naszego domu, ani też tego, co zgromadziliśmy przez te lata wspólnego życia.

Gdy jej wywód dobiegł końca, spokojnie odpowiedziałam: „Rozumiem, że Marek opowiedział ci o rozdzielności majątkowej, którą podpisaliśmy, zanim jeszcze wzięliśmy ślub?” Cisza. Słyszałam tylko jej przyspieszony oddech po drugiej stronie. Oczywiście, że nie wiedziała. „To ja jestem właścicielką domu i oszczędności – wszystko, co mamy, należy tylko do mnie.” Po drugiej stronie zapanowała kompletna cisza. Wiedziałam, że trafiłam w czuły punkt.

Zemsta miała słodki smak

Jej pewność siebie nagle wyparowała. Zrozumiała, że nie ma nad czym roztaczać swojego wpływu, bo Marek… nie miał nic, co mogłaby przejąć. Zastanawiałam się, co Marek jej obiecał, że była tak pewna siebie. Ale to już nie było dla mnie ważne. Wiedziałam, że od tej chwili ona przegrała wszystko – zarówno w walce o majątek, jak i o „mojego” męża, który teraz nie był dla mnie niczym więcej niż kolejnym problemem do rozwiązania.

Gdy zakończyłam rozmowę, poczułam spokój, jakiego dawno nie doświadczałam. Już nie bałam się o to, co będzie dalej. Wiedziałam, że w tej grze to ja mam wszystkie karty w ręku, a ona… została z pustymi rękami.

Co myślicie o tej historii? Jak byście postąpili w takiej sytuacji? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

error: Treść zabezpieczona !!