Synowa przejęła stery w moim domu. Najpierw wyrzuciła stare meble, a potem stwierdziła, że ja też już nie pasuję do nowego stylu.
Gdy oddałam klucze do mojego domu synowej, nie spodziewałam się, że tak szybko wprowadzi własne zasady. Najpierw wyrzuciła wszystkie moje stare, ukochane meble, potem stwierdziła, że w domu „przydałoby się trochę świeżości”, a na końcu… Zrozumiałam, że nie tylko o meble chodzi…
Jej plan zmiany „stylu życia” zaczął się od przestawienia każdego mebla w salonie, ale to dopiero był początek. Kiedy w końcu zaczęła sugerować, że ja również nie pasuję do nowej wizji domu, było już za późno na reakcję. Nie wiedziałam, co zrobić…
Synowa wprowadza nowe zasady
Kiedy Mariusz, mój syn, przyprowadził swoją nową żonę, od razu wyczułam, że to nie będzie łatwa relacja. Marta była kobietą, która miała własne zdanie na każdy temat – od dekoracji wnętrz po to, jak powinna wyglądać rodzinna kolacja. Na początku starałam się nie wtrącać. Młodzi mają prawo do własnych decyzji, ale wszystko zaczęło się zmieniać, gdy zaczęła mieszać się w sprawy mojego domu.
Gdy tylko przepisaliśmy im połowę domu, Marta od razu uznała, że to idealny moment na „generalny remont”. Najpierw zaczęły znikać meble, które miałam od lat – moje ukochane, drewniane kredensy, które odziedziczyłam po rodzicach. Synowa stwierdziła, że „nowy styl” wymaga minimalizmu. Podobno stare meble „niszczyły energię”.
Z początku próbowałam zrozumieć, ale gdy przestawiała meble w salonie, wprost oznajmiła: „Twoje rzeczy nie pasują do nowego stylu. Może powinnaś rozważyć, czy ty też jeszcze pasujesz”. Zaniemówiłam.
„Nie pasujesz do nowego stylu”
Od tamtej chwili wiedziałam, że zaczyna się walka o dominację. Marta zaczęła przekształcać dom, jakby był jej własnością. Nowe zasłony, nowe kolory ścian, a ja czułam, że moje miejsce w tym domu znika. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
Pewnego wieczoru, gdy siedziałam w kuchni i próbowałam rozmawiać z Mariuszem, usłyszałam, jak Marta przez telefon rozmawia z przyjaciółką: „Nie martw się, jeszcze trochę, a pozbędziemy się tej starej baby. Dom będzie nasz, tak jak planowałam”. Wtedy poczułam, że straciłam nie tylko dom, ale i własną rodzinę.
Kłótnia, której nie dało się uniknąć
Nie wytrzymałam. Postanowiłam skonfrontować się z Martą. Powiedziałam jej, że wiem, o czym rozmawia. Że to mój dom, a ona nie ma prawa mnie tak traktować. Zaczęła się awantura. Marta była pewna siebie, wręcz zadowolona, że toczy się ta rozmowa: „Tak, twoje miejsce w tym domu jest już przeszłością. Czas zrobić miejsce na nowe życie, a ty… cóż, wiesz, gdzie są drzwi”.
Patrzyłam na Mariusza, ale on milczał. Nie stanął po mojej stronie. Zrozumiałam, że przegrałam tę walkę. Zostałam zmuszona do opuszczenia domu, który był moim przez całe życie.
Prawda, która wyszła na jaw na końcu
Kilka miesięcy później otrzymałam list. Marta i Mariusz rozwodzili się. Wszystko, co miało się zmienić na „lepsze”, rozpadło się szybciej, niż się tego spodziewali. Synowa zniknęła z życia mojego syna, a on wreszcie zrozumiał, jak bardzo się pomylił. Wrócił do mnie z przeprosinami, próbując odzyskać to, co zostało utracone. Ale w moim sercu już coś się zmieniło. Dom? On już nie był tym samym miejscem, które pamiętałam.