Starsza pani próbowała oddać książki w antykwariacie za kilka złotych. Nie mogłem przejść obok tego obojętnie.
Starsza kobieta stała w antykwariacie, wyjmując zniszczone książki z torby. Sprzedawca nie wyglądał na zainteresowanego, a cena, którą podał, była wręcz śmieszna. Patrzyłem, jak jej dłonie delikatnie gładzą okładki. Wtedy coś we mnie pękło…
Zaproponowałem, że odkupię je od niej, ale jej reakcja była zupełnie inna, niż się spodziewałem. Okazało się, że te książki skrywają niezwykłą historię, a to, co odkryłem później, kompletnie mnie zaskoczyło…
Starsza pani i jej książki
To był zwyczajny dzień w antykwariacie. Przyszedłem po kilka książek, które widziałem w ofercie online. W kącie zauważyłem starszą kobietę w skromnym płaszczu, który chyba pamiętał czasy PRL-u. Z torby wyjmowała książki. Niektóre były pożółkłe, inne miały wytarte okładki, ale każde z nich nosiło ślady lat. Gdy usłyszałem rozmowę, serce mi się ścisnęło.
– To wszystko? – zapytał sprzedawca, zerkając na nią znad gazety.
– Tak… – odpowiedziała cicho. – Ile mogłabym dostać?
– Dziesięć złotych – rzucił, nawet nie patrząc na stos książek.
Starsza pani westchnęła. Wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała. To był ten moment, kiedy postanowiłem się wtrącić.
Nieoczekiwana propozycja
Podszedłem do niej i zapytałem, czy mogę odkupić książki. Kobieta spojrzała na mnie zaskoczona, ale po chwili się zgodziła. Dałem jej więcej, niż zaproponował antykwariusz – 50 zł. Wtedy zaczęła opowiadać, dlaczego postanowiła je sprzedać.
– Te książki należały do mojego męża – powiedziała drżącym głosem. – Był kolekcjonerem, ale zmarł kilka lat temu. Teraz muszę się przeprowadzić, bo nie stać mnie na utrzymanie mieszkania.
Każde jej słowo wywoływało we mnie smutek i gniew. Chciałem pomóc, ale nie wiedziałem, jak.
Rodzinna kłótnia
Nie wszystko jednak było takie, jak się wydawało. Po naszej rozmowie zaproponowałem, że odprowadzę ją do domu i pomogę z resztą książek. Kiedy dotarliśmy na miejsce, przy drzwiach czekał młody mężczyzna – jej wnuk.
– Babciu, znowu próbujesz sprzedawać te rupiecie? – zapytał, nie kryjąc irytacji.
Starsza pani spuściła wzrok, a ja poczułem wzbierający gniew. Postanowiłem stanąć w jej obronie, ale jej odpowiedź mnie zaskoczyła.
– To nie twoja sprawa – ucięła, patrząc na mnie ostro.
Tajemnica między kartkami
Kiedy zaczęliśmy przenosić książki, zauważyłem, że wiele z nich miało notatki na marginesach i stare listy schowane między stronami. Starsza pani nie pozwoliła mi ich otworzyć, twierdząc, że to „sprawy rodzinne”. Ale jeden z listów wypadł na podłogę, a treść zmroziła mi krew w żyłach.
Był to pożegnalny list jej męża, napisany przed jego śmiercią. Wynikało z niego, że miał skryte oszczędności, które chciał przekazać żonie. Starsza pani wyglądała na wstrząśniętą, jakby widziała ten list pierwszy raz.
Prawda wychodzi na jaw
Z jej słów wynikało, że oszczędności mogły być schowane w jednym z tomów książek. W tym momencie wnuk wpadł w szał. Zaczął krzyczeć na babcię, oskarżając ją, że trzymała te pieniądze w tajemnicy, podczas gdy rodzina zmagała się z problemami finansowymi.
– Nie wiedziałam o tym! – krzyknęła, płacząc. – Nie miałam pojęcia, że Henryk coś ukrywał!
W końcu postanowiliśmy przeszukać książki. W jednej z nich, w podwójnej okładce, faktycznie znaleźliśmy kopertę. Było w niej kilka tysięcy złotych. Starsza pani chciała je przekazać wnukowi, ale ten odrzucił pieniądze z pogardą.
Jak zakończyła się ta historia?
Na koniec starsza pani podjęła decyzję, która mnie zaskoczyła. Postanowiła, że te pieniądze przekaże na cele charytatywne – dla dzieci z domu dziecka. Powiedziała, że jej mąż chciał, aby te pieniądze dały komuś nadzieję.