Szwagierka podrzuciła nam syna na całe wakacje. Gdy podliczyłam ją 1000 zł za jedzenie, zmieszała mnie z błotem…
Agnieszka zawsze była uważana za osobę pomocną i wspierającą. Kiedy jej szwagierka Monika przyszła do niej z prośbą, aby zaopiekowała się jej synem na kilka dni, nie zastanawiała się długo. „To tylko tydzień” – tłumaczyła Monika, „muszę się wyrobić z kilkoma sprawami w pracy, a potem go odbiorę”. Agnieszka zgodziła się bez problemu, bo lubiła swojego bratanka. Dzieciak był miły, dobrze się dogadywał z jej własnymi dziećmi, a i mąż Agnieszki nie miał nic przeciwko.
Jednak tydzień szybko zamienił się w dwa, potem w trzy, a zanim się obejrzała, chłopak został u nich na całe wakacje. Monika wciąż obiecywała, że „zaraz go odbierze”, ale zawsze znajdowała kolejne wymówki. Agnieszka, choć początkowo nie miała nic przeciwko, zaczęła się niepokoić. Nie dość, że dom pełen był dodatkowych obowiązków, to jeszcze wyżywienie dodatkowej osoby zaczęło mocno odbijać się na domowym budżecie. W końcu nadszedł moment, kiedy postanowiła coś z tym zrobić.
Rachunek za jedzenie
Po ośmiu tygodniach bez końca, Agnieszka postanowiła sporządzić dokładne wyliczenia. W końcu jej szwagierka nie tylko pozostawiła syna na całe wakacje, ale też nie wzięła pod uwagę, jak ogromne są koszty utrzymania dodatkowej osoby. Gdy usiadła z kalkulatorem i podliczyła wszystkie wydatki – jedzenie, przekąski, obiady na mieście, nawet dodatkowe zakupy szkolnych przyborów – suma wyszła niemała. Ostatecznie Agnieszka zdecydowała, że 1000 zł będzie uczciwym rozliczeniem.
Następnego dnia, kiedy Monika w końcu zadzwoniła, by umówić się po odbiór syna, Agnieszka postanowiła poruszyć temat kosztów. „Wiesz, Moniko, twój syn był u nas przez całe wakacje, a to wiązało się z pewnymi wydatkami. Zrobiłam wyliczenia i wyszło około 1000 zł za jedzenie i inne rzeczy, które musieliśmy kupić. Chciałabym, żebyśmy to jakoś rozliczyły.”
Na drugi koniec linii zapadła cisza. Przez moment Agnieszka myślała, że może Monika zrozumiała i przyjmie to ze spokojem. Ale to, co usłyszała chwilę później, kompletnie ją zaskoczyło.
„Zmieszała mnie z błotem”
Monika wpadła w szał. „Jak możesz mi coś takiego powiedzieć?” – wrzeszczała przez telefon. „Myślałam, że jesteśmy rodziną! Jak możesz wyliczać każdą złotówkę za mojego syna? Przecież to tylko dziecko, a ty chcesz na nim zarobić!”
Agnieszka była w szoku. Owszem, liczyła się z tym, że Monika może być trochę zaskoczona, ale nie spodziewała się takiej reakcji. „Moniko, to nie o to chodzi, żeby na kimkolwiek zarabiać” – próbowała tłumaczyć. „Po prostu miałam nadzieję, że pokryjesz część kosztów. W końcu sama mówiłaś, że to tylko tydzień, a wyszły dwa miesiące.”
Ale Monika nie chciała słuchać. Z każdym słowem jej atak stawał się coraz ostrzejszy. „Zmieszała mnie z błotem” – opowiadała później Agnieszka swojemu mężowi. „Powiedziała, że jestem samolubna, że dbam tylko o pieniądze, i że nigdy by czegoś takiego nie zrobiła na moim miejscu.”
Rodzinne napięcie
Po tej kłótni Monika zabrała syna bez słowa dziękuję. Relacje między siostrami stały się lodowate. Wszyscy w rodzinie wiedzieli, że coś się wydarzyło, ale nikt nie miał odwagi zapytać, co dokładnie. Agnieszka była zła – nie na to, że musiała wydać pieniądze, ale na to, że Monika tak ją potraktowała.
„Jak można w ogóle nie myśleć o tym, co się zostawia innym na głowie?” – rozmyślała Agnieszka. W końcu nie chodziło o wielkie pieniądze, ale o zasady. Nie prosiła o tysiące, ale o zwrot części kosztów, a w zamian została zbluzgana i oskarżona o pazerność.
Z tygodnia na tydzień atmosfera w rodzinie stawała się coraz bardziej napięta. Szwagierka unikała Agnieszki na każdym spotkaniu, a wszyscy widzieli, że coś jest nie tak. Nikt jednak nie wiedział, jak ten konflikt rozwiązać, bo żadna z kobiet nie zamierzała ustąpić.