Żonaty kochanek zostawił mnie z brzuchem po dwóch latach romansu. Zastraszał mnie i żądał aborcji, ale moja decyzja zrujnowała jego spokojne życie

Przez dwa lata żyliśmy jak w bajce. On – żonaty, z dziećmi, obiecywał rozwód, ja – wierzyłam w każde jego słowo. Ale kiedy pojawiły się dwie kreski na teście, wszystko się zmieniło. Zaczął grozić, żądać i błagać o aborcję…

Nie sądził jednak, że wybiorę zupełnie inną drogę. Moja decyzja wpłynęła nie tylko na mnie, ale na całe jego życie. Prawda wyszła na jaw w najbardziej nieoczekiwany sposób i pozostawiła wszystkich w szoku…

Miłość, która nie powinna się wydarzyć

Kiedy poznałam Marka, wiedziałam, że jest żonaty. Przedstawił to jako „układ bez wyjścia”. Podobno z żoną łączyły go tylko dzieci i kredyt. Mówił, że od lat żyją jak współlokatorzy. Wierzyłam mu, bo chciałam wierzyć. Przez dwa lata nasz romans był dla mnie wszystkim – wspólne wyjazdy, sekrety, obietnice, że „już niedługo wszystko się zmieni”. A potem pojawił się test ciążowy i dwie kreski, które zmieniły wszystko.

Koszmar zaczyna się po dwóch kreskach

Na początku byłam pełna nadziei. Wydawało mi się, że Marek w końcu podejmie decyzję i rozwiedzie się. Tymczasem jego reakcja była jak kubeł zimnej wody. Wpadł w szał. „Nie możesz tego urodzić! Zniszczysz mnie! Stracę rodzinę, pracę, wszystko!”. Nie poznawałam go. Przestał być troskliwym, zakochanym mężczyzną, a zamienił się w tyrana. Zaczął naciskać, bym usunęła ciążę.

Kiedy odmówiłam, groził, że zniszczy moje życie, jeśli komuś o nas powiem. Zaczął wysyłać wiadomości pełne gróźb. Próbował zastraszyć mnie, żebym zgodziła się na aborcję, ale moja decyzja była nieodwołalna. Wiedziałam, że urodzę to dziecko, nawet jeśli miałabym zostać z tym sama.

Prawda, która zrujnowała życie Marka

Kiedy nasz syn przyszedł na świat, poczułam mieszankę miłości i strachu. Marek odciął się ode mnie całkowicie, udając, że nigdy się nie znaliśmy. Wszystko zmieniło się jednak, gdy jego żona odkryła prawdę.

To, co wyciągnęło na światło dzienne nasz romans, było zaskakująco błahe. Jedna z koleżanek Marka zauważyła, jak bardzo mój syn przypomina swojego „wujka” i przypadkiem wspomniała o tym jego żonie. Kobieta, czując, że coś jest na rzeczy, wynajęła prywatnego detektywa. W ciągu kilku tygodni miała wszystko – nasze zdjęcia, wiadomości, nawet rachunki za wynajęty dla nas apartament.

Gdy żona Marka poznała prawdę, nie było już odwrotu. Rozwód był dla niej formalnością, a dla niego – katastrofą. Marek stracił dom, rodzinę, a jego reputacja w pracy legła w gruzach. Wkrótce stał się obiektem kpin w środowisku, które wcześniej uważał za swoją „bezpieczną przystań”.

Czy żałuję swojej decyzji?

Dziś wychowuję mojego syna sama, ale z podniesioną głową. Nie było łatwo, ale wiem, że postąpiłam właściwie. Marek nigdy nie zaakceptował swojego dziecka, ale to już jego strata. Życie pokazało mu, że nie można uciec przed konsekwencjami swoich decyzji.

A Wy, co byście zrobili na moim miejscu? Czy warto było walczyć o swoje przekonania? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach na Facebooku!

error: Treść zabezpieczona !!